12 stycznia, 2018

Świat po burzy

Macie czasem tak, że kilka drobnych kłótni kumuluje się i wybucha jedna wielka awantura? I lecą wtedy wszystkie pretensje i żale o wszystko, i o nic? Taka ostra dyskusja rozpętała się kilka dni temu między mną, a moją partnerką, Żanetą. Zaczęło się od drobiazgu, dosłownie drobnej przytyczki ze strony mojej kobiety. Podziałało to na mnie jak poruszenie czułej struny. Odpowiedziałem jej coś chłodno na odczepnego. No i się zaczęło.
Od słowa do słowa, aż skończyło się na tym, że musiałem wyjść z domu zanim powiedzielibyśmy sobie zbyt dużo. Tak dużo, że potem byśmy tego żałowali. Uśmiecham się, bo musicie wiedzieć, że tak jakoś właśnie utarło się między nami, że to ja opuszczam nasze wspólne lokum, aby każde z nas mogło ochłonąć i pozbierać myśli.
Dodam, że takie awantury, to u nas ogromna rzadkość, ale tak właśnie to się odbywa. Ja robię wypad z domu, a ona nie pyta dokąd idę ani tym bardziej nie protestuje. Poszedłem najpierw do parku. Żeby się najpierw uspokoić, a potem zebrać myśli i dojść o co była cała ta kłótnia. Potem poszedłem do kawiarni na kawę i ciacho. Nie wiem czemu, ale odrobina cukru zawsze działa na mnie kojąco. I jakoś trzeźwiej myślę. Musiałem się nieźle zasiedzieć, bo dostałem od Żanety smsa, w którym był tylko postawiony znak zapytania. To był nasz kod, że ona się martwi tym gdzie się podziewam. Zapłaciłem za odrobinę spożytej przyjemności i odesłałem jej uśmiechniętą buźkę.To znaczyło, że wracam właśnie do domu.
Już od progu dało się wyczuć to napięcie, które zostało po naszej małej wojnie. Moja kobieta weszła tylko do przedpokoju, zlustrowała mnie obojętnym wzrokiem upewniając się, że nic mi nie jest i poszła do siebie. To już był drugi dowód na to, że za kilka chwil będzie rozejm. Ale najpierw rozebrałem się i poszedłem pod prysznic.
To kolejna rzecz, która sprawia, że czuję się bardziej spokojniejszy i rozluźniony. Po kąpieli wciągnąłem na siebie tylko dżinsy i poszedłem do pokoju gościnnego. Żaneta siedziała w fotelu i przerzucała po kanałach w telewizorze. Przeszedłem powoli przed jej obliczem nie patrząc na nią wcale. Wszedłem do sypialni, a po chwili wróciłem. Stanąłem przed nią. Obdarzyła mnie obojętnym spojrzeniem.
- Wiesz - zacząłem - chciałbym cię przeprosić.
- Za co? Miałem wrażenie, że jej chłodny głos drażni moją skórę. Lekko się wzdrygnąłem. Oparłem ręce na biodrach i spojrzałem w okno. Westchnąłem.
- Nie rób tego - warknęła cicho przez zęby.
- Czego? - Spytałem udając, że nie wiem o co chodzi.
- Próbujesz mnie udobruchać swoim półnagim ciałem. Chociaż starała się zachować surowy ton jej kąciki ust drgnęły jakby chciały rozciągnąć się w uśmiechu. Niewątpliwie odgadła moje zamiary.
- No wiesz, jak możesz mnie posądzać o tak zdrożne czyny w tak poważnej sprawie. Uśmiechnęła się lekko.
- Jesteś marnym kłamcą i uwodzicielem. Opadłem na kolana i przysunąłem się do niej. Spoważniałem.
- Przepraszam - powiedziałem szczerze.
- Miałaś rację w tamtej sprawie. Tutaj poszła analiza całej naszej kłótni. Spojrzeliśmy na nią z każdej możliwej strony, na sprawy, które doprowadziły do tego, że na chwilę nas podzieliły. Padło jeszcze kilka przeprosin.
- Nie lubię się z tobą kłócić - powiedziałem szczerze.
- Ja z tobą też nie.
- Kocham cię - szepnąłem.
- Ja ciebie też. Chwyciła moją twarz w dłonie i pocałowała.
- Słodka pieczęć na pojednanie - mruknąłem. Odwzajemniłem pocałunek. Potem delikatnie się odsunąłem.
- Kolana mi ścierpły - stęknąłem wstając.
- Idę się położyć. Jestem zmęczony. Jej zaskoczona mina była dla mnie bezcenna. Tak naprawdę byłem pełen wigoru. Pragnąłem się kochać z moją kobietą, stać się z nią znów jednością, ale chciałem, żeby to ona przyszła za mną i poprosiła o pieszczoty, pocałunki i seks. Zniknąłem w sypialni. I nie musiałem długo na nią czekać.
- Ty draniu! - Wpadła do sypialni jak burza.
- Jeśli myślisz, że... Urwała stając w drzwiach z rozdziawionymi ustami. Na szafkach stały pozapalane świece. Ja siedziałem na środku łóżka wsparty plecami o poduszkę, którą oparłem o balustradę zdobiącą wezgłowie. Jedną nogę miałem zgiętą w kolanie, a na niej oparłem rękę.
- Tak kochanie? Stała i nie wiedziała co powiedzieć.
- Jesteś draniem, wiesz? - Odezwała się po dłuższej chwili milczenia.
- Wiem. Uśmiechnęła się szelmowsko. Zaczęła się rozbierać.
- Cholernie słodkim draniem.
- Co za akcent - puściłem do niej oczko.
- Najpierw mnie próbujesz uwieść, potem podniecasz, a na koniec uciekasz.
- Określiłbym to inaczej. Stała przede mną w samej bieliźnie. Seksownej jak nie wiem co. Czyżby wiedziała, że tak to się skończy?
- Jak? - Co jak?
 Straciłem na chwilę koncentrację patrząc jak wdrapuje się na pościel niczym kotka.
- Jak byś określił uwodzenie, podniecanie i ucieczkę. Była coraz bliżej. Opuściłem nogę. Usiadła na mnie okrakiem.
- Nazwałbym to drogą do rozkoszy. Pochyliła się nade mną.
- Jakiej rozkoszy?- Mruknęła prosto do ucha.
- Jasny gwint - szepnąłem czując jak przygryza płatek ucha, a potem pieści ustami szyję. Byłem tak samo kupiony jak ona.
- Jasny gwint? - Spytała nie przerywając pieszczoty.
- Tak się teraz nazywa rozkosz? Całowała moja klatkę piersiowa i sutki. Uwielbiałem jej dotyk. Potrafiła być delikatna, a w następnej chwili ostra.
- Auu!!! - Krzyknąłem gdy przygryzła zębami aureolkę.
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie. Kompletnie rozbity z trudem odszukałem w głowie o co pytała.
- Do jakiej rozkoszy?
- Zastanawiałem się przez chwilę. Chwyciłem ją najpierw za podbródek i zmusiłem by zbliżyła się do moich ust. Jedną dłoń wsunąłem w jej krótkie, falujące włosy, a drugą ręką objąłem w talii. Wysunąłem ku niej głowę. Gdy pochyliła się myśląc, że chcę złączyć nasze usta, wtedy gwałtownie przewróciłem ją na plecy i przygniotłem swoim ciałem.
- Hej, to nie jest fair. Oszukujesz ty... Zamknąłem jej kolejny protest pocałunkiem. Rozchyliła usta, a ja wniknąłem językiem w ich głębię.
- Chyba oboje lubimy niezbyt uczciwa grę - powiedziałem przerywając na chwilę.
- Ja gram nieuczciwie? To ty zacząłeś paradować przede mną półnagi i... Znów zamknąłem na chwilę jej usta.
- A kto czołgał się do mnie jak rozochocona kotka? Wiesz jak mnie to podnieca.
- Nie chciałam być gorsza od ciebie.
- I to mruczenie.
- Lubisz gdy obniżam głos. Poczułem ciarki, gdy wyszeptała ostatnie słowa.
- Żenia - wzdrygnąłem się.
- Słodki jest twój ciężar, ale gnieciesz mi piersi. Nie mogę oddychać - wydyszała. Nie odpuszczałem. - Wiesz, że to ja lubię tu dominować.
- A może podzielimy się dzisiaj władzą?
- Jak to widzisz?
- Najpierw ty mnie po rozpieszczasz, a potem ja ciebie. Na koniec oboje razem sięgniemy po najsłodszy owoc.
- Po dłuższym zastanowieniu przychylam się do twojej propozycji.
- Super.
- Ale najpierw musisz poprosić.
- Poprosić? Niby o co?
- Żebym cię po rozpieszczał.
- Proszę.
- Pełnym zdaniem.
- Lubisz się znęcać nade mną co?
- Nie, lubię cię po prostu słuchać. Popatrzyła na mnie z uśmiechem. A w jej oczach jaśniał ten ciepły blask.
- Wiesz co najbardziej lubię? Gdy zakręcasz na palcu kosmyk moich włosów i wąchasz. A potem go całujesz. Uniosłem się lekko by mogła odetchnąć. Zrobiłem to co powiedziała. Uwielbiałem ten niewinny gest. Gdy byliśmy razem w łóżku. Gdy się budziłem obok niej, gdy ją przytulałem, a nawet gdy oglądaliśmy razem telewizję. Były takie miękkie, układające się w cudowną, głęboką falę.
- I lubię gdy mnie całujesz. Najpierw po całej twarzy, jakbyś badał ustami każdy jej zarys. A potem wnikasz językiem między nasze złączone wargi w długim i namiętnym pocałunku.
Musiałem przyznać, że to brzmiało lepiej niż słowo proszę. Poszedłem w ślady jej opisu. Była taka słodka. Oddana. I moja. - Co teraz?
- Mruknąłem odrywając się od jej ust.
- Uwolnij moje piersi z koronek. Poczuj jak delikatna, miękka, a jednocześnie przyjemnie napięta jest ich skóra. Jaka jest ciepła, rozgrzana materiałem bielizny. Całuj ją, ssij, pieść językiem. Miałem wrażenie, jakby prowadziła mnie za rękę. Chociaż spędziliśmy ze sobą tyle cudownych, seksownych chwil czułem się tak, jakbym robił to pierwszy raz i odkrywał wszystko na nowo. I przyjemnie było usłyszeć jak jęczy, mruczy i wzdycha z rokoszy. Cudownie było czuć, jak jej ciało wije się pode mną i drży. Tak się zapomniałem w pieszczotach, iż nawet nie wiem kiedy doszedłem do momentu, że całowałem już koronki majtek.
Zsunąłem z bioder ostatnią część bielizny. Rozkoszowałem się widokiem delikatnego paseczka włosków biegnącego przez wzgórek w stronę miękkich warg. Pocałowałem je. Czułem zapach wilgotnej cipki. Wtedy odepchnęła mnie. Przewróciła na plecy i zdjęła spodnie.
- Usiądź wygodnie - mruknęła. Usiadłem w tej samej pozycji gdy wpadła do sypialni. Znów ruchami podobnymi do kotki zbliżyła się do mnie. Najpierw pochyliła nad sterczącym członkiem. Ustami objęła główkę.
- Jasny gwint - mruknąłem z zadowoleniem. Językiem drażniła końcówkę. Przesunęła po całej długości w górę i w dół. Potem cały zniknął w jej buzi. Byłem w siódmym niebie.
- Żan.
- Tak?
- Spytała z na wpół pełnymi ustami.
- Jesteś cudowna.
- Wiem i dlatego tu jestem. Jeszcze przez chwilę pieściła moją męskość. Potem usiadła na mnie okrakiem i pozwoliła bym zanurzył się przyrodzeniem w jej wilgotnej i gorącej cipce.
- Żyć nie umierać - jęknąłem.
Chwyciłem w dłonie jej piersi i zacząłem całować. A ona delikatnie unosiła się w górę i w dół. Czułem jak koniec członka ociera się o najgłębszy punkt kobiecości.
- Uwielbiam cię dosiadać - jęknęła.
Zanurzyła ręce we włosach. I falowała. W górę i w dół. A ja chłonąłem jej wilgoć, pieściłem dłońmi ciało, które tak wspaniale kołysało się, tańczyło w rytm rosnącego podniecenia. Nagle złapała mnie za ramiona. Wpiła palce w skórę i przyspieszyła. Była jak jeździec na rozpędzonym koniu, który gna do przodu bez opamiętania by osiągnąć cel, szczyt, metę. Zawołała mnie po imieniu. Raz, drugi, trzeci. Wiła się w spazmach orgazmu, a ja póki mogłem trzymałem ją mocno za biodra.
Czułem jak wnętrze jej cipki zaciska się na moim przyrodzeniu. Traciłem przytomność umysłu. W ostatnich ułamkach sekund jej orgazmu dotarłem na metę, tuż za nią.

Autor: damakarro

Grafika: Telimena


Tekst opowiadania wraz z ilustracją są objęte prawem autorskim. Wolno kopiować, rozpowszechniać na warunkach, które są zamieszczoneTutaj:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz